Golden Rose, Paris nr 226

Jeżeli nie macie ochoty oglądać lakieru na krótkich paznokciach to nie zjeżdżajcie w dół :D (ewentualnie zjedźcie na sam dół - chcę się podzielić moim odkryciem :>)

 w świetle dziennym:

z lampą:

Kolor tego lakieru jest bardzo trudny do określenia. Stawiam na ciemny beż wpadający w brąz ze złotym połyskiem :D Jeśli chodzi o wykończenie to też mam z tym mały problem, ale to chyba frost (dlaczego podejmuję się pisania o wykończeniu tylko wtedy gdy nie jestem tego pewna? zauważyłyście? :D). Tak w ogóle to lakier ciężko uchwycić na zdjęciach (zwłaszcza przy braku światła) - musicie mi wierzyć na słowo, że na żywo jest dużo ładniejszy. Jest to mój pierwszy lakier GR z serii Paris, więc muszę wspomnieć o tym, że przez kształt zakrętki nie malowało mi się wygodnie. Sam pędzelek jest w porządku, konsystencja również. Lakier kryje po dwóch warstwach, czas schnięcia w normie.
Nie znam ceny, bo dostałam go od mamy ;) ale widywałam je na wysepkach Golden Rose i z tego co pamiętam to cena wahała się w granicach 10-12 zł (za 11ml).
Edit: Alarmujecie w komentarzach, że cena to nawet 5,50 zł (!) Szkoda, że ja takiego miejsca nie odkryłam... nie dziwne, że mam tych lakierów tak mało (aż jeden :D), w końcu kto lubi przepłacać (i to dwukrotnie :o)

Generalnie jestem zadowolona i myślę, że to nie będzie ostatni lakier z tej serii, który zagościł w mojej kolekcji. ;)

***

Dodałam na niego stempelkowe kwiatuszki (płytka konad m57, lakier  Hean Fashion Advance nr 132), ale były zrobione na szybko więc i niedokładnie (ale z daleka do przeżycia :D).
Było delikatnie i to mi się podobało - zwłaszcza, że po 10 - tygodniowej akcji mam chwilowo dość odważniejszych wzorków.

_______

Uwaga!
Chciałam się z Wami podzielić moim odkryciem, czyli sklepem internetowym

http://www.ezebra.pl/,

w którym można dorwać naprawdę tanio niektóre kosmetyki. Najlepsze jest to, iż znajduję się on stacjonarnie całkiem blisko mnie, więc nie muszę nawet płacić za przesyłkę ;)

Niestety wpadłam tam ze współlokatorką o 17:05, a okazało się, że jest czynne do 17... no i nie było czasu na rozglądanie się :( ale pan powiedział, że jeśli wiemy co chcemy kupić to możemy wejść - ja oczywiście miałam w planach miniaturkę Seche Vite (musiałam go kupić, bo wiem, że niektóre z Was bez niego nie mogą żyć :D ale wolałam na początek miniaturkę, żeby zobaczyć czy i ja się z nim polubię), która kosztowała 8,99 zł. Współlokatorka złapała matowy błyszczyk z Manhattana za 5,99 zł!

Jestem pewna, że następnym razem spędzimy tam zdecydowanie więcej czasu niż 5 min :D

Od razu mówię: to nie jest żadna forma współpracy! Po prostu dzielę się moimi dzisiejszymi przeżyciami :)

Jeśli znałyście ten sklep wcześniej i miałyście z nim jakieś doświadczenia to dajcie znać :)